wtorek, 7 maja 2013

Na dobre !

Wszystko jest już w porządku. Na prawdę w porządku. Na swoim miejscu.
Nagle wszystko stało się jasne, jak gdyby pogmatwany węzeł udało się rozwikłać jednym, zdecydowanym pociągnięciem.


Wszystko jest już w porządku. Bez względu na wszystko, na dobre ! Wierzę w to.

sobota, 4 maja 2013

...

Samotność= nie mieć nikogo, komu można powiedzieć: wrócę o tej i o tej godzinie, albo do kogo można zatelefonować i powiedzieć: voila, już wróciłam... 

Nie ma do kogo zatelefonować...


niedziela, 21 kwietnia 2013

Krajobraz po bitwie

Ponoć człowieka da się złamać tylko raz w życiu. A potem odczuwa się tylko rysy na psychice...
Ja mam wrażenie, że w tym całym gównianym ośrodku, w którym mnie umieszczono, dążą do tego, by tych rys było jak najwięcej. Dzień po dniu, jak kropla drążąca skałę, przebywanie w tych szarych, ohydnych, zamkniętych murach tylko pogłębia moje odczucia. Tak, myślę tylko o jednym. W kółko i na okrągło. Jak ja kurwa żałuję, że mi się nie udało!!!:/

Utkwiłam tu wśród tych wszystkich błędnych spojrzeń "współwięźniarek". Spojrzeń wariatek nafaszerowanych, tak jak ja z resztą, wszelkimi dostępnymi na rynku dragami.
Właśnie, wariatek?! Łapię się na tym, że wcześniej często sobie o kimś pomyślałam: "Co za wariat. Co za psychol. Świr. Psychiczny!'. Drodzy państwo, oto ja! Wariatka, psycholka, samobójczyni! Witam w moich skromnych, zamkniętych progach! Nie mam klamek, ale serdecznie zapraszam.

Słyszeliście o piekle na ziemi? Właśnie do niego trafiłam. Są tu schizofreniczki, naprute tak, że wyglądają jak zombie. Są agresywne maniaczki. Myślę, że gdyby nie dostawały w żyłę mogłyby pozabijać połowę naszego wariatkowa. Tak tu jest. Przypomnijcie sobie wasz najokropniejszy koszmar, jaki wam się przyśnił. Już? Więc tutaj jest o wiele gorzej!

I jedyne co trzyma mnie przy życiu, to myśl, że jak nadejdzie dobry moment to można by spróbować jeszcze raz...





Nic się nie zmienia

a wszystko i tak kończy się tak samo...


















czwartek, 18 kwietnia 2013

Mówią, że trochę minie, zanim stąd wyjde. Nie mam komputera, tylko telefon. Gdyby wiedzieli, że mam tego bloga, to i telefon by mi zabrali.
Kolejna rzecz w życiu, której nie zrobiłam tak jak trzeba, do końca.
Tylko za to jest mi wstyd.

niedziela, 14 kwietnia 2013

.

Wszystko straciło już sens a ból przeszywający mnie na wskroś paraliżuje doszczętnie ciało.
Już nie umiem. Dłużej nie dam rady.
Nie mam siły wstać. Nie mam siły iść. Nie mam siły jeść.

 Wiem co powinnam zrobić.
On już nie wróci.

piątek, 12 kwietnia 2013

but my knees were far too weak...

Gdy spędzam dnie nie wychodząc z domu mam wrażenie, że całkowicie zatrzymał się czas. Nic się nie dzieje. Śpię i jem, ot co.

Za dużo mam w telefonie smsów, które kiedyś tak dużo znaczyły i których nie mam odwagi ani usunąć, ani o nich zapomnieć...


Prawdziwi bohaterowie codziennego życia noszą na swoich ciałach tatuaże z różnych powodów. Wyrażają one ich uczucia – nagłe, porywcze, uwiecznione pod wpływem impulsu czy odurzenia. Uczucia głębsze, przemyślane, stanowiące coś więcej niż czytane wprost znaki – symbole ich niezależności i wolności. Bywają odsłonięte na ramieniu mięśniaka lub zakryte pod warstwą materiału, dostępne tylko dla oka właściciela. A bohaterowie filmowi? Ich tatuaże nie służą tylko popisywaniu się. Nie świadczą o tym, że postać musi być twardzielem, w innym wypadku nie zdobyłaby się na ból owocujący niezmywalnym malunkiem. W filmach nic przecież nie dzieje się bez powodu.

Choć w dzisiejszych czasach tatuowanie uważane jest głównie za zabieg upiększający, w kinematografii funkcja ta została zdominowana przez inne, jakie tatuaż pełnił przez wieki, często z pominięciem waloru zdobniczego. Psychopatyczny zabójca z Czerwonego Smoka bardzo poważnie traktuje znaczenie tytułowego symbolu - począwszy od wyrytego w drzewie znaku z majonga, aż po tatuaż będący wariacją na temat obrazu Williama Blake'a Wielki Czerwony Smok i Kobieta Skąpana w Słońcu.

Francis Dolarhyde sam uważa się za Czerwonego Smoka, a jego tatuaż, oprócz roli symbolicznej, pełni funkcję ochronną i zarazem odstraszającą – ma przypisaną moc talizmanu, magicznego amuletu, który zapewnia posiadaczowi bezpieczeństwo i opatrzność sił wyższych. Uważa, że – jemu, jako mordercy „przeobrażającemu ofiary” – należy się podziw. Podziw zdecydowanie budzić może scena kompletnej prezentacji tatuażu, podczas której w świetle projektora spektakularnie naprężają się wytatuowane muskuły Dolarhyde'a. Ma się wrażenie, że malowidło żyje własnym życiem. Jego właściciel – jak interpretuje sam Lecter – jest człowiekiem smokiem, którego brzydota przeobraża się w siłę.

Tatuaż Francisa dla niego samego niewątpliwie pełni też rolę nobilitującą - choć ukryty przed wzrokiem współpracowników, w ostatecznym „starciu” odwraca uwagę od oszpeconej twarzy i stanowi demonstrację męskości, odwagi i odporności na ból. Dolarhyde jest z niego dumny, a strach i zauważalny brak akceptacji na twarzy ofiary przed którą dokonał obnażenia odbiera mu wiarę w siebie.
Tatuaże mają przypominać o ważnym wydarzeniu w życiu. Nie bez kozery zamiennymi określeniami tatuażu na jakie natknąć można się w przekazach historycznych to: stygmat, piętno czy hieroglif. Owe piętno, które - z jakiegoś powodu – poprzez pozostawiony na ciele ślad pozwala: żyć dalej, być lepszym człowiekiem lub nigdy nie zapomnieć. Lenny z Memento nigdy nie chciał zapomnieć słów: „John G. zgwałcił i zamordował mi żonę”. Niestety – zapomina ciągle i tatuowanie ciała kolejnymi i kolejnymi sentencjami i daje mu poczucie posiadania wspomnień. W tym wypadku tatuaże są najbardziej potrzebnymi informacjami, które uznał za stosowne mieć przy sobie zawsze. Stanowią przedłużenie rozbudowanego systemu notatek i zdjęć z podpisami.
 
A zreszta, gówniane pieprzenie. Zrobiłam tatuaż. Będzie pełnił wszystkie możliwe funkcje, łącznie z takimi, których nigdy żaden u nikogo nie pełnił. I przynajmniej zostanie ze mną na zawsze.


Niełatwo odkurza się znajomości, które przysypało się grubym gruzem, gdy ważniejsza była miłość. Ale teraz idzie weekend i mam zamiar wypić dużo piw. Bardzo dużo piw. I jeszcze więcej wódki.